I w ciągu paru minut zaczyna panować niesamowity harmider, słychać krzyki, śmiech. Po próbach odszukania swoich szafek oznaczonych wcześniej zdjęciami, zaczynamy wspólne powitanie w wielkiej sali. Po kilkunastu minutach musimy się rozejść do swoich grup, bo dzieci są niespokojne. Nowe miejsce i tyle obcych twarzy wyraźnie budzi ich niepokój.
No cóż początki są zawsze trudne.
Dziś towarzyszy nam większość rodziców, wciągamy ich do wspólnej zabawy i przyglądamy się naszym wychowankom. Próbujemy odkryć jak najwięcej, by dobrze przygotować zajęcia na następne dni.
Wspólny posiłek też nie wszystkim się podoba, nas zadziwia sposób jedzenia zupki przez Michałka- w biegu!
Najmilszy jest spacer do pobliskiego lasu! Cieszymy się, że już pierwszego dnia odkryliśmy to co lubimy wszyscy razem!
Oczami wychowanka:
W tym nowym miejscu jest bardzo ładnie, w sali do której nas wprowadzili było pełno pięknych zabawek. Myślałem, że zaraz nam je podadzą. Ale skąd! Mama złapała mnie od tyłu i posadziła, bo tak kazała jakaś pani, a potem zaczęła się ze mną kołysać.
Po co mam się kołysać? Ja chcę ten żółty samochód! Próbowałem się wyrwać, ale nic nie pomagało, bo mama trzymała mnie mocno. Więc RYKNĄŁEM z całych sił i inni zrobili to samo! Pomogło! Dali zabawki! Czyli nie jest źle, już pierwszego dnia znalazłem na nich sposób!